M był zaproszony na przyjęcie. Przyjęcie w gronie znajomych sobie osób. Gospodarze chcieli uczcić ważne wydarzenie w życiu ich córki – Pierwszą Komunię.
Przyjęcie zorganizowali w swoim niedawno wybudowanym domu na wsi w pobliżu dużego miasta. Było elegancko, był bon ton, a nawet trochę ą i ę.
Dom ładny, czysty, można nawet powiedzieć taki... sterylny. Taki, który od progu mówi, że rządzi w nim Gospodyni. Xbox pod dużym, płaskim telewizorem wskazywał, że zostało też trochę miejsca dla Gospodarza.
Goście żywo rozmawiali przy stole. Był smaczny obiad i pyszny deser. Po obiedzie Gospodyni zabrała córeczkę na majówkę. A Gospodarz miał przez chwilę sam zająć się gośćmi. Jednak najwyraźniej szybko zaczęło mu brakować Gospodyni. W swoich staraniach o zadowolenie gości zaczął się robić coraz bardziej nerwowy.
W pewnym momencie postanowił oderwać się od stołu by zrobić porządek z talerzykami i filiżankami pozostałymi po torcie i kawie. Jednak zaczął to robić z werwą taką, jakby rąbał drzewo, a nie zmywał delikatną porcelanę.
- Czemu On się tak tłucze. - zapytał M siedzącą obok Matkę Gospodarza.
- Nie wiem – odpowiedziała – Jeszcze coś zbije.
- Lepiej niech zbije talerz, niż gdyby miał zbić żonę. - zażartował grubo M.
- Żona się zagoi, a takiego serwisu już nie dostanę. - skwitowała Matka Gospodarza.