Przedstawiając wyniki audytu w MON min Macierewicz zarzucił poprzedniej ekipie, że wydała miliony złotych na supernowoczesny moździerz, do którego nie ma (i nikt nie produkuje) amunicji.
Były minister Siemoniak w odpowiedzi zarzucił panu Macierewiczowi kłamstwo. Bo amunicja jest... już zamówiona. :-) A, że w magazynach wojskowych jej nie ma to detal. Kiedy będzie, też nie wiadomo. Ale MON zawsze rządził się inna logiką.
Problem jest niestety nie tylko w tym, który z ww panów mniej się myli. Bo o ile dobrze zrozumiałem istotę problemu, to w składach wojskowych jest zapewne bardzo dużo amunicji mozdzierzowej 120 mm, ale do moździerzy zupełnie innego typu. A mianowicie do tradycyjnych moździerzy holowanych. Takich ładowanych ręcznie, przez lufę od strony wylotu.
Rak to tymczasem moździerz ładowany od tyłu lufy za pomocą automatu i wymaga amunicji dostosowanej do takiego sposobu strzelania. A z tego co zdołałem doczytać jest to rozwiązanie na tyle nowoczesne, nowatorskie, że amunicji tego typu nie ma też w magazynach naszych sojuszników. Amunicja do Raka nie jest standardowa. I to jest imo jej podstawową wada. Bo w przypadku nagłego zapotrzebowania sojusznicy mogą nas wesprzeć, ale tylko tym co sami mają w magazynach - czyli standardową amunicją państw NATO.
Ps
Do celów ćwiczebnych podobno można dostosować stare granaty moździerzowe. Ale wymaga to specjalistycznej przeróbki.
Komentarze